W sieci pojawiła się już kolejna płyta Manic Street Preachers. Dziewiąty album w dorobku muzyków z Walii nie jest ani tak dobry jak te dzięki, którym zespół zyskał popularność, ani tak słaby jak te, po których powoli odszedł w niepamięć.
Oficjalna data premiery "Journal for Plague Lovers" to 18 maja, ale już od kilku dni można rozkoszować się (lub nie) solidnym powrotem zespołu z 23-letnim stażem. Płyta jest przede wszystkim solidna i powinna przypaść do gustu stałym fanom zespołu, których nie brakuje także w Polsce. Powinna spełnić oczekiwania także tych, którzy nie znają twórczości Manic Street Preachers od podszewki. To przede wszystkim solidna dawka rockowego grania.
Na nowej płycie brakuje hitów na miarę "If You Tolerate This Your Children Will Be Next" czy "A Designe For Life", ale jest kilka dobrych kawałków, które mogą na stałe wpisać się w kanon "znanych" utworów walijskiej grupy. Na uwagę zasługują przede wszystkim trzy pierwsze utwory z podkreśleniem numeru dwa, "Jackie Collins Existential Question Time".
Płyta pierwotnie miała być tylko hołdem dla Richego Jamesa Edwardsa, który w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął w 1995 roku. To on jest autorem większości tekstów na "Journal for Plague Lovers", co Manics podkreślali w wywiadach ("there was a sense of responsibility to do his words justice."). Jednak z oczywistych względów płytą zainteresowały się rozgłośnie radiowe i powoli robi się dość spory szum wokół nowego wydawnictwa. Zapewne z perełki wyjdze album mainstreamowy, z trasa promującą, festiwalami etc itp itd, ale może to dobrze?
Wracając do samej muzyki to na "Journal..." jest wszystko co trzeba. Są mocne gitarowe brzmienia, są ballady, jest przebojowość i przede wszystkim jest stary dobry James Dean Bradfield. Mimo czterdziestki na karku wokalista nadal imponuje fantastyczną barwą głosu (patrz: tytułowy kawałek, też czołówka na płycie). Wystarczy zobaczyć na YouTube utwory ze starszych albumów, żeby pojąć co tak naprawdę oznaczają ciarki podczas krzyku tego Pana.
Podsumowując moje karkołomne wywody, nowa płyta Manics jest kontynuuacją świetniej tradycji zespołu, ale też perełką dla koneserów i zagorzałych fanów. Ode mnie, jako zagorzałego fana, ale też realisty, będzie 6.5/10. Może zawitają w Polsce?